Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)

Bartłomiej Puzio
Assassin's Creed IV: Black Flag Edward Kenaway, bohater gry Assassin's Creed IV: Black Flag
Assassin's Creed IV: Black Flag Edward Kenaway, bohater gry Assassin's Creed IV: Black Flag Ubisoft
Wpływamy w sztorm. Unikamy wysokich fal, woda zalewa pokład, deszcz zacina… Musimy się spieszyć, bo polują na nas łowcy piratów. A z nimi nie ma żartów. Recenzja gry Assassin's Creed IV: Black Flag, jednej z najlepszych części serii.

Jak co roku Ubisoft dostarcza nam kolejną odsłonę swojej flagowej serii o zabójcach. Oczekiwanie na nią nie napawało mnie jednak optymizmem, bo to już szósta część na przestrzeni ostatnich kilku lat. Naturalne jest więc już pewne zmęczenie materiału.
Po drugie, jest to tytuł wydany zarówno na obecną, jak i pukającą już do drzwi przyszłą generację konsol. Stąd dość uzasadnione obawy, że twórcy skoncentrują się na wersjach na PlayStation 4 i Xbox One, zaś starsze maszynki (w naszym przypadku: Xbox 360) potraktują po macoszemu.
Na szczęście obawy okazały się mocno przesadzone.

Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)
Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)

Jak wskazuje podtytuł gameplay i historia czwartej części sagi obraca się wokół pirackich przygód i walk okrętów na morzu.
Całość rozgrywa się w złotej erze piractwa na początku osiemnastego wieku, na Karaibach. Black Flag opowiada historię Edwarda Kenwey'a, dziadka głównego bohatera Assassin's Creed III.
W odróżnieniu jednak od swoich potomków nie jest on ani asasynem, ani templariuszem. Jest zmotywowanym mężczyzną, który wyruszył na drugi koniec świata, z rodzinnej Walii, w poszukiwaniu bogactwa. W dążeniu za marzeniami szybko porzucił legalne zajęcie i został piratem.
I o ile szybko spotyka przedstawicieli jednego i drugiego bractwa, tak jego każde działanie jest podyktowane żądzą pieniądza, co nie spotyka się aprobatą obu frakcji.

Historia czwórki w pewnym stopniu przenosi nacisk z dotychczas prezentowanego starcia potomków Altaira i krzyżowców na opowiedzenie oryginalnej historii przekonywującego bohatera, który na swojej drodze spotyka galerię barwnych postaci z legendarnym Czarnobrodym na czele.
Historia jest nieźle napisana, nie brakuje zwrotów akcji, a nam nie brakuje chęci, żeby ją poznać.
Tym razem nie ma w niej zaprezentowanych tak dużo jak poprzednio kwestii związanych z Pierwszą Cywilizacją (a więc trzonem całej serii), ale to wychodzi grze tylko na dobre. Niestety, tak jak w poprzednich odsłonach, także i tym razem gracz jest zmuszony przetrwać beznadziejne nudne i kompletnie zbędne misje w czasach teraźniejszych. Taka jest niestety specyfika tej serii.

Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)
Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)

Główną osią rozgrywki jest – ulepszone względem trójki – żeglowanie po morzach. Jako kapitan statku stoimy za sterami Kawki, okrętu Edwarda, który jest naszym głównym środkiem lokomocji, ruchomą bazą i miejscem walk przez przeważającą część rozgrywki.
Pływanie po Karaibach sprawia niesamowite wrażenie uczestnictwa. Składa się na to wiele elementów.
Po pierwsze: bardzo dobry model zachowania wody. Morze wydaje się być niemal rzeczywiste. Fizyka ruchu fal i ich zderzeń ze statkami wygląda niesamowicie; o wiele lepiej niż w GTA V, które przecież też posiada porządny model ruchu wody. Jednak prawdziwy kunszt w tym zakresie programiści pokazują, kiedy wpłyniemy w sztorm.
Unikanie wysokich fal, woda zalewająca pokład, zacinający deszcz...

Po drugie: duża ilość szczegółów. Wystarczy spojrzeć na pracę załogi przy żaglach, działach etc. Widać nawet żeglarzy szorujących pokład. Dodatkowego klimatu dodają szanty śpiewane przez załogę w trakcie rejsu. Ich repertuar jest dość duży i stale się powiększa, bo odnajdujemy nowe melodie.
A to tylko na naszym statku. Gdy spojrzymy za burtę możemy zobaczyć rekiny, delfiny czy walenie. Na różne duże zwierzęta morskie możemy zresztą polować (niestety tylko w wyznaczonych miejscach). Przybiera to postać mini gierki, w której stoimy w szalupie i harpunami rzucamy w pojawiające się zwierzę.
Po trzecie – i to jest gwóźdź programu – bitwy morskie.

Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)
Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)

Są niezwykle dynamiczne i widowiskowe. Mnogość szczegółów także w tym zakresie daje o sobie znać. Taranując wrogi okręt widzimy lecące drzazgi, strzelając w poszczególne części okrętu widzimy najróżniejsze rodzaje uszkodzeń. Nasz okręt dysponuje kilkoma rodzajami uzbrojenie jak np. działa burtowe, pościgowe, moździerz czy taran. Pozwala to na najróżniejsze techniki walki.

Gdy już unieruchomimy nieprzyjaciela mamy do wyboru dwie opcje – możemy posłać go od razu na dno, co pozwoli nam przejąć tylko część jego ładunku, lub też dokonać abordażu i przejąć całość przewożonych przez niego dóbr. W trakcie abordażu gracz ma do wykonania określone zadania. Zawsze jest to zabicie określonej liczby wrogich marynarzy, a czasami inny cel np. zniszczenie bandery przeciwnika.

Okręty przewożą pięć różnych surowców. Rum i cukier, które są dobrym źródłem gotówki, oraz metal, płótno i drewno, niezbędne do ulepszania Kawki, bez czego nie przetrwamy zbyt długo. Polowanie na inne okręty staje się więc siłą rzeczy obligatoryjne, ale na pewno nie nużące. Wrogie jednostki określone są poziomami – im wyższy, tym lepszy łup, ale też trudniejsza walka. W miarę jak siejemy trwogę na morzu, wzrasta nasz poziom rozgłosu i zaczynają na nas polować łowcy piratów, którzy zwłaszcza na początku rozgrywki mogą stanowić nie lada wyzwanie.

Tradycyjnie dla serii Assasin’s Creed świat gry ma charakter otwarty. Jednakże ze względu na specyfikę tej części gracz nie ma do dyspozycji wielkich metropolii, a mnóstwo małych wysepek, portów, fortów i wraków zatopionych statków (do których można nurkować). Oczywiście znajdują się też większe lokacje takie jak Hawana czy Kingston.

Ale w gruncie rzeczy nie są one wielkości chociażby Florencji z drugiej części cyklu. Z nowości na lądzie dochodzi możliwość werbowania załogi w karczmach lub też wykonując losowe zadania pomocy piratom pojmanym przez żołnierzy. Poza tym to stary dobry asasyn, czyli są misje zabójstw, punkty widokowe, sporo śledzenia, skarby (w tej części wzbogacone o mapy skarbów w pirackim stylu, z rysunkami wskazującymi miejsce położenia), masa innych elementów do zbierania, łowiectwo podobnie jak w trójce, oraz walka z przeciwnikami o inteligencji polipów.

Natomiast misje wątku głównego są bardzo nierówne. Zdarzają się w nich naprawdę fajne dynamiczne sekwencje, ale jest też bardzo dużo schematycznych zadań do jakich przyzwyczaiła nas ta seria (w stylu najpierw śledź, potem zabij).

Tak jak w poprzednich częściach serii, w pewnym momencie Edward zdobywa kryjówkę, którą może rozbudowywać, choć w tej części położono na to mniejszy nacisk niż wcześniej. Uzbrojenie poza nowością w postaci dmuchawki na strzałki, to gruncie rzeczy to samo, co już widzieliśmy.

Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)
Assassin's Creed IV: Black Flag. Recenzja pod piracką banderą (wideo)

Na uwagę zasługuje oprawa graficzna.
W związku z tym, że jest to tytuł przejściowy między dwiema generacjami konsol, obawiałem się słabego wykonania wersji na obecne (jeszcze) platformy. Jak się okazuje: zupełnie niepotrzebnie. Gra w testowanej wersji na Xboxa prezentuje się może nawet odrobinę lepiej od dobrze wyglądającej trzeciej części. Przede wszystkim mam wrażenie, że jest trochę płynniejsza. Tekstury też są przyzwoitej jakości.
Oczywiście, porównując gameplay z Xboxa z nagraniami chociażby z PlayStation 4 widać różnicę, nie jest to jednak aż taki skok, który zawstydzałby posiadaczy aktualnie będących na rynku konsol. Oprawa dźwiękowa jak zawsze stoi na bardzo wysokim poziomie, podobnie zresztą jak lokalizacja (napisy).

WYROK
Assassin's Creed IV: Black Flag to tytuł, który bardzo dobrze podsumowuje obecność na rynku jednej z najważniejszych serii gier na Xbox 360 i PlayStation 3. Jest to bardzo porządnie wykonany kawałek kodu na odchodzące na emeryturę sprzęty, pokazujący, że pomimo wielu lat dalej można się na nich świetnie bawić. Jest to też tytuł, który ze względu na rzadko spotykaną w tej branży tematykę, oferuje niesamowicie dużą porcję dobrej zabawy i specyficzny klimat, niemal wyjęty z filmów z  Jackiem Sparrowem.
Nic, tylko brać i grać.

Nasza Ocena: 5/6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gra.pl Gra.pl