Fenomen cyklu God of War
Kiedy mowa o serii God of War, ciężko doszukiwać się jakieś słabej jej odsłony. Zarówno te na PS2, PSP, PS3 jak i PS4 to genialne gry, które już przy zapowiedzi stają się murowanym hitem. Santa Monica Studio stało się podobnym znakiem wysokiej jakości jak Naughty Dog, a renoma dewelopera chyba nie może już być lepsza. Nic dziwnego więc, że gdy zapowiedziano drugą odsłonę nordyckiego God of Wara, świat gamingu od razu wstrzymał oddech i zaczął szykować portfele.
I nic w tym dziwnego, bo to po prostu fantastyczna marka. Pierwszy God of War na PS2 zachwycał oprawą graficzną i rozgrywką, jednak największym plusem serii zawsze była warstwa fabularna. To doskonałe historie opowiadające nie tylko o mitologii i człowieku, który stał się bogiem, ale także relacjach międzyludzkich i konsekwencjach życiowych wyborów. Nie inaczej jest w God of War: Ragnarok.
Ojciec i syn
Rozpoczynając omawianie God of War: Ragnarok nie można rozpocząć od dominującego w produkcji wątku relacji ojca z synem. W porównaniu do poprzedniej części z 2018 roku Atreus dorósł, zmężniał i podszkolił się w walce. Z wiekiem śmielej przychodzi mu samodzielne myślenie i coraz częściej wdaje się w dyskusje z Kratosem, który, delikatnie mówiąc, nie jest królem konwersacji. Te nieporozumienia, jak i ich wyjaśnianie to mocne filary fabularne, które wraz z innymi wątkami sprawiają, że historia opowiedziana w grze jest solidna, poruszająca i głęboka.
W tym momencie należy też wspomnieć, że God of War: Ragnarok jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej nordyckiej odsłony i jej znajomość jest wymagana do zrozumienia wątków najnowszej gry cyklu. Jednak spokojnie - jeśli zapoznałeś się z "Dad of Boy" ładne kilka lat temu i chciałbyś przypomnieć sobie wydarzenia sprzed lat, w głównym menu znajduje się opcja pozwalająca szybko i przystępnie przypomnieć sobie dawne rozdziały.

Oprócz relacji rodzica z dzieckiem największy nacisk kładziony jest oczywiście na tytułową wojnę bogów - Ragnarok. Przepowiadane przez wieszczki wydarzenia zbliżają się wielkimi krokami, a nasi bohaterowie starają się nie doprowadzić do spełnienia tego, co zapowiedziane. Historia w grze jest genialna, jednak czułem lekki niedosyt wydarzeń związanych właśnie z Ragnarokiem. Warto także zaznaczyć, że podczas wykonywania zadań głównych przyjdzie nam oglądać około 8 godzin przerywników filmowych, co może być przeszkodą dla fanów nieprzerwanej akcji.
Gra, która mogłaby być DLC
Może będzie to dość kontrowersyjna opinia, jednak uważam, że poza fabułą w God of War: Ragnarok nie ma wiele nowości. Drugą co do wielkości zmianą jest oczywiście świat i mapa, które zostały znacznie rozbudowane i przemodelowane w taki sposób, aby pasowały do momentu na linii czasu historii. Odwiedzamy też większą ilość światów z mitologii nordyckiej, a każdy z nich oferuje ogromne obszary z dużą ilością zadań pobocznych, znajdziek i wyzwań. Ponownie otwierać będziemy skrzynie Norn i czerwone trumny, a także zdobywać skarby i artefakty fabularne tak, aby wypełnić listę z menu.

Podobieństwa nie kończą się jednak na świecie i znajdźkach. Mechaniki walki, poruszania się oraz rozbudowy postaci są niemal identyczne jak w God of War z 2018 roku. Z jednej strony gracz natychmiastowo czuje się jak u siebie w domu, gdyż budzi się po latach dawna, uśpiona już pamięć mięśniowa. Z drugiej jednak nie ma się poczucia grania w nową produkcję, a w coś w rodzaju dodatku lub kolejnego epizodu tej samej. Przechodząc Ragnarok odnosiłem podobne wrażenie, jakiego doświadczam w przypadku gier studia Telltale, wydawanych odcinkami co jakiś czas. Nowości jest po prostu za mało, by w pełni odczuć fakt zakupu zupełnie nowej gry.