Historia polskich gier: Jack Orlando

Paweł Wiater
Jack OrlandoJack Orlando: Świetna historia, przepiękny soundtrack i rewelacyjny klimat...
Jack OrlandoJack Orlando: Świetna historia, przepiękny soundtrack i rewelacyjny klimat...
Ameryka lat 30-tych, gangsterzy, zbrodnia i Ty jako prywatny detektyw Jack Orlando. A wszystko razem w bardzo dobrej, polskiej przygodówce.

Kolejna szklanka whisky powędrowała do mego gardła. Kiedy siedzę tak w barze wydaje mi się, że najlepsze chwile mego życia już dawno minęły. Niestety: Bar kiedyś musi zostać zamknięty. Wracając do domu mam jeden cel – przespać się i od jutra to samo.

Może to nie ma sensu, ale czy wszystko musi mieć sens? Nagle słyszę strzał w jednej z czarnych uliczek. Ciekawość rozkazuje mi sprawdzić, co się stało. Nie wiem czy to ona sprawia, ale po chwili przez uderzenie tracę przytomność. Gdy budzę się koło jakiegoś denata jestem już świadomy, że najbliższe dni będą naprawdę długie...

Jack Orlando to nazwa zarówno świetnej polskiej gry przygodowej jak i głównego bohatera. Ukazała się ona, stworzona przez TopWare, w 1998 roku i do dnia dzisiejszego uznawana jest za jedną z najlepszych w swoich gatunku. Jej akcja rozgrywa się w bujnych latach trzydziestych w USA; tuż po zniesieniu prohibicji.

Orlando, niegdyś słynny i opisywany w gazetach prywatny detektyw, od czasów zniesienia prohibicji nie za bardzo może się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Topi każdego dnia smutki w butelce whisky. Pewnego wieczoru, kiedy wraca do domu mocno podchmielony słyszy w zaułku strzał. Wiedziony instynktem idzie sprawdzić, co się dzieje, po czym niespodziewanie zostaje ogłuszony. Kiedy budzi się rano leży obok trupa, a policja jest już na miejscu zdarzenia.

W wyniku tej niespodziewanej sytuacji zostaje on oskarżony o zamordowanie jednego z generałów armii. Na jego szczęście na miejsce zbrodni przybywa inspektor Tom Rogers, stary znajomy Jacka, który daje mu 48 godzin na oczyszczenie z zarzutów. Szukając dowodów swojej niewinności zostaniemy w plątani w szereg różnych dziwnych zbiegów okoliczności, który ostatecznie złoży się na skomplikowaną intrygę.

Wątek fabularny gry był naprawdę na najwyższym poziomie. Szukając mordercy odkrywaliśmy kolejne fakty, które składały się na poważną aferę kryminalną. Po czasie okazywało się, że nawet starzy przyjaciele mogą w końcu ulec pokusie przejścia na złą stronę.

Duża zasługa w budowaniu fabuły leżała po stronie napotykanych postaci. Każda z nich w była w pewien sposób oryginalna i zapadała w pamięć.
Policjanci, prostytutki, gangsterzy różnego autoramentu, wojskowi czy zwykli mieszkańcy - wszyscy bardzo fajnie budowali klimat tej produkcji. Dialogi, które z nimi nawiązywaliśmy nie były płytkie, nijakie. Każda postać miała swoją historię, motywy, które nią kierowały i inaczej zareagowała na zmiany.

Co ciekawe Jack Orlando był produkcją, gdzie powinniśmy w pewien sposób każdy ruch przemyśleć, ponieważ sytuacji, kiedy nasz bohater mógł zginąć było nadzwyczajnie wiele. I to właśnie w typowej przygodówce!

Przykład: w trakcie spotkania ogłuszamy mafijnego cyngla. Ten leży nieprzytomny, więc nie powinien stanowić dla nas żadnego zagrożenia. Jednak potem, kiedy Jack zostaje złapany przez gangsterów postać ta stoi obok szefa mafii i wyjawia naszą tożsamość. Gra kończy się śmiercią głównego bohatera.

Co trzeba było zrobić? Związać ogłuszonego cyngla tak, aby nie mógł pojawić się w chwili naszego przesłuchania.

Drugi przykład: idziemy z płatnym zabójcą, kiedy nadjeżdża samochód i puszcza w naszą stronę serię z karabinów. Jeżeli nie wzięlibyśmy wcześniej rewolweru z domu to Jack nie mógłby odpowiedzieć na atak napastników i zginąłby na miejscu. Tego typu rozwiązanie całkiem zgrabnie budowało napięcie tej typowo detektywistycznej produkcji.

Gra była klasycznym przedstawicielem przygodówek typu point & click. Sterowaliśmy naszą postacią za pomocą myszki, zbieraliśmy setki przedmiotów, które następnie musieliśmy wykorzystać w danym miejscu.

Tutaj można przyczepić się do niektórych aspektów. Jack, jako rasowy detektyw każdy przedmiot może zbadać, a potem zabrać ze sobą. Chowanie miotły czy kotwicy pod płaszcz to pestka :)

Dość śmieszne jednak było to, że niektórych zebranych przedmiotów, które w żadnym miejscu nie mogły się nam przydać - jak ogryzek jabłka - nie mogliśmy najzwyczajniej w świecie wyrzucić tylko nosiliśmy je do końca gry. Jack rzucał wtedy swoim oklepanym "To jeszcze może się przydać".

Podobnie jak w starszych produkcjach tego typu, najpierw musieliśmy wykonać określone czynności, aby móc popchnąć dalej rozgrywkę. Jeżeli np. nie zbadaliśmy dachu, gdzie leżało zgaszone cygaro, to nie mogliśmy o nie spytać naszego przyjaciela w sklepie, po czym pożyczyć pieniądze i wziąć gazetę, która była kluczowym przedmiotem podczas jednej sytuacji.

Dlatego też poziom zagadek pod tym względem był trochę sztucznie utrudniony. Większość oczywiście była prosta i intuicyjna. Nie było tutaj miejsca na stworzenie supertajnej broni z garnka i kartofli. Pod tym względem było dość realistycznie.

Lokacje, które zwiedzaliśmy podczas prowadzenia śledztwa były wykonane rewelacyjnie!

Obdrapane budynki, piękne świecące kluby, brudne dzielnice portowe czy hotele świetnie prezentowały się na tle ręcznie malowanych teł. Jedynie mógłbym się delikatnie przyczepić do jednostki wojskowej, ale są to detale. Klimatu Stanów, jaki panował w tamtych czasach, żadna gra nie ujęła w tak bezpośredni i piękny sposób.

Oprawa muzyczna to jak na czasy, kiedy została wydana gra to najwyższa półka. Pod każdą postać podłożono oddzielne głosy i w większość zrobiono to w pełni profesjonalnie. Kobieta przy barze naprawdę potrafiła uwodzić swoimi niskim, ale jednocześnie zawadiackim głosem, a stary Jerry "Flaszeczka" Cooper faktycznie brzmiał jak człowiek, który lepsze czasy ma już za sobą.

Sam Jack również wypadał bardzo dobrze, biorąc jednocześnie pod uwagę fakt, że nasz bohater często lubił sobie ironizować i żartować z sytuacji czy postaci. Jeżeli chodzi o muzykę, którą słyszymy w tle to... brak mi słów, aby opisać to, co leci z głośników. Skomponował ją Harold Faltemeyer i jest to jeden z najpiękniejszych soundtracków, jakie kiedykolwiek spotkałem w grach wideo. Wspaniałe bluesowo-jazzowe kawałki idealnie pasują i podkreślają klimat nie tylko samej produkcji, ale i wspomnianych lat 30-tych.

Jeżeli ktoś odwiedził klub Night O'Granis i usłyszał jedną z postaci, która śpiewa na scenie do końca życia zapamięta słowa "I Close My Eyes And Think Of You".

Jack Orlando do dzisiaj jest w moim - i wielu innych graczy - rankingu jedną z najlepszych gier przygodowych, jakie kiedykolwiek ukazały się na PC. Świetna historia, przepiękny soundtrack i rewelacyjny klimat...

Kilka lat po premierze podstawowej wersji gry ukazała się Jack Orlando: A Cinematic Adventure (wersja reżyserska). Poprawiono w nim niektóre elementy graficzne, jakość dźwięku oraz dodano kilka zagadek i lokacji. Niestety gracze nigdy nie doczekali się pełnoprawnej kontynuacji produkcji.

Swego czasu powstawał nawet Jack Orlando 1.5, czyli dalszy ciąg przygód detektywa tworzony przez grupę fanów z Niemiec, ale w 2007 roku projekt został porzucony.

Historia polskich gier: Jack Orlando

A tu znajdziecie poprzednie części naszego cyklu Historia Polskich Gier

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gra.pl Gra.pl