Jedną z najważniejszych polskich gier komputerowych jak i pozycji wrocławskiej firmy był Chrome. Prace nad grą trwały ponad 2 lata, jednak ostatecznie ukazała się ona 16 czerwca 2003 roku. Nie była produktem doskonałym, ale to dzięki niej Polska zaistniała poważniej na Zachodzie.
Wcześniej można było odnieść wrażenie, że nad produkcjami made in poland krąży jakieś fatum.
Mortyr, który miał być pierwszą polską grą podbijającą obce rynki, okazał się dość słabą strzelanką na którą mało kto zwrócił uwagę. Jedna z pierwszych pozycji Techlandu – Crime Cities - choć niczego jej w zasadzie nie brakowało, też nie odniosła zasłużonego sukcesu. Dlatego tak ważny w historii polskich gier komputerowych jest Chrome.
Akcja gry była osadzona w przyszłości, w młodym, dopiero co kolonizowanym systemie Valkyria. Wcielaliśmy się w niej w Bolta Logana, byłego komandosa SpecForce, a aktualnie klasycznego najemnika wykonującego misje za pieniądze. Cała akcja zabawa zaczynała się, gdy Logan wraz ze swoim kompanem Pointerem dostaje misję odzyskania planów korporacji Octolab. Zadanie przebiegało wzorowo, kiedy nagle nasz przyjaciel będący w bazie zaczął wzywać pomocy...
Po dotarciu na miejsce okazało się, że zostaliśmy zdradzeni i czeka nas na śmierć z rąk Pacyfikatorów. Nieoczekiwanie z pomocą przyszła nam Carrie, która również miała zamiar wykraść plany. Bohaterowie dochodzą do wniosku, że tymczasowy sojusz jest świetnym rozwiązaniem. Gorzej z tym, że nie wiedzą jak wielkie kłopoty na nich czekają.
Twórcy przygotowali bardzo pokaźny arsenał broni, których mogliśmy użyć w grze. Dostawaliśmy do dyspozycji futurystyczne pistolety, karabiny szturmowe, snajperskie, wyrzutnie rakiet i kilka rodzajów granatów. Cały interfejs sterowania postacią, używania broni czy ekwipunku przypominał klasyczne produkcje cyberpunkowe jak Deus Ex.
Było to szczególnie widoczne przed rozpoczęciem misji, kiedy mogliśmy wybrać ograniczoną liczbę implantów zwiększających nasze możliwości bojowe. Niektóre z nich pozwalały na widzenie w podczerwieni czy automatyczne namierzanie przeciwników.
Bardzo dużą zaletą gry były lokacje, które wzbudzały zachwyt ze względu na niesamowite zróżnicowanie.
Podczas naszej przygody zwiedzaliśmy tropikalne dżungle, kopalnie, stacje orbitalne i bazy militarne. Ich niewątpliwie mocną stroną była również powierzchnia, ponieważ miejsca były bardzo duże, przez co mogliśmy długo penetrować teren. Dzięki temu towarzyszyło nam poczucie "wolności". Nie ograniczano nas tzw. „niewidzialnymi ścianiami".
Oprawa graficzna tytułu prezentowała się bardzo okazale. Ilość detali, wykonanie broni, przeciwników, pojazdów, lokacji czy budynków stało na światowym poziomie. Wszystko dzięki autorskiemu silnikowi graficznemu Chrome Engine, który był łatwy w obsłudze a ponadto oferował wiele ciekawych rozwiązań graficznych.
Niestety premiera Chrome'a nie obyła się bez wpadek.
Tytuł faktycznie był niegrywalny na podstawowych konfiguracjach sprzętowych zanim nie został opublikowany patch, który naprawił wiele błędów i znacząco poprawił optymalizację gier. Mimo to, tytuł sprzedał się bardzo dobrze. W Polsce i za granicą. Dzięki niemu pojawiło się coraz więcej wywiadów przeprowadzanych z polskimi programistami przez zagranicznych dziennikarzy. Polscy recenzenci nie bali się używać odważnych stwierdzeń jak jeden z redaktorów Imperium Gier:
„Jedno jest pewne. Dzięki Chrome, Polacy wreszcie mają szansę pokazać, że my także potrafimy tworzyć gry na światowym poziomie".
Sukces gry sprawił, że firma Techland po dziś dzień rozwija swój autorski silnik graficzny Chrome Engine na bazie którego powstały kolejne produkcje takie jak Call of Juarez, które powoli odnosiły coraz większe sukcesy.
CDN...
A tu znajdziecie poprzednie części naszego cyklu Historia Polskich Gier.