Akcja gry Layers of Fear rozgrywa się bliżej nieokreślonej rezydencji. Wcielamy się malarza, który chce dokończyć największe i najważniejsze dzieło swojego życia.
I tu zaczynają się problemy...
Po pierwsze: w rezydencji nikogo nie ma. Wszystkiego dowiadujemy się ze znalezionych w szafach notatek, pozostawionej tu i ówdzie korespondencji, fragmentów gazet, jakiś zapisków i niby zwyczajnych przedmiotów.
Szybko orientujemy się też, że nasz bohater ma kłopot.
Głównie z utrzymaniem równowagi psychicznej. By nie zdradzać za wiele: wędrówka po kolejnych pokojach i pomieszczeniach robi się coraz bardziej mroczna i momentami psychodeliczna.
Nie chodzi tu zresztą tylko o treść wspomnianych notatek, ale przede wszystkim o to, co się dzieje z samymi pomieszczeniami.
Otwieramy drzwi i wchodzimy do - wydawałoby się - zwyczajnej kuchni. Szafki, palenisko, notka na stole.
Obraz na ścianie.
Tyle, że po chwili obraz się zmienia (a obrazy, jak na grę o malarzu przystało, pełnią w Layers of Fear niebagatelną rolę). Zmienia się też samo pomieszczenie. Pojawiają się drzwi, których jeszcze przed momentem nie było...
Każde kolejne pomieszczenie, każde kolejne drzwi przybliżają nas - czasami z biciem serca (choć twórcy nie poszli na łatwiznę i nie straszą nas w kółko tym samym), czasami z bardzo dużą ciekawością co też to się teraz wydarzy - do poznania tajemnicy naszego malarza i dokończenia jego dzieła.
Layers of Fear w ramach wczesnego dostępu pojawiła się na Steamie w sierpniu minionego roku. Przed dzisiejszą premierą gra doczekała się prawie trzech tysięcy recenzji graczy. Co ważniejsze: 96 proc. to recenzje pozytywne.
Gra jest dostępna na także na PlayStation 4 i Xbox One, ale tylko na PC (i tylko w Polsce) za 59,90 złotych można kupić Layers of Fear: Edycja Konesera. Tu, oprócz samej gry, znajdziemy artbook, fankit, cyfrowy soundtrack i plakat.