Nie ukrywam, że trochę ciężko pisze się kolejną recenzję gier z serii Lego. Wynika to głównie z tego, że każda następna produkcja niewiele różni się od swoich poprzedniczek. Bo tak naprawdę co tu można zmienić?
Delikatnie podrasować grafikę.
Dodać kilka motywów muzycznych.
Dorzucić jeszcze większą ilość grywalnych postaci…
Bo Lego, jako takie, nigdy się nie zmieni i klocek pozostanie klockiem. Mimo to zawsze jak sięga się po kolejną grę opartą na tych popularnych zabawkach można być pewnym, że dostaniemy masę świetnej zabawy i fajnego, ciepłego humoru.

Zacznijmy od zmian: najnowsza produkcja nie nawiązuje do filmowych hitów, takich jak Batman, Indiana Jones czy Władca Pierścieni. Gra oparta jest na filmie Lego Przygoda, który zadebiutował tydzień temu w kinach. Z jednej strony może wydawać się to nieco niepokojące, ponieważ wcześniej mieliśmy do czynienia z konkretnymi światami. Sterując Batmanem czy Gandalfem o wiele ciekawiej oglądało się gagi z filmowych scen w wersji Lego.
W tej części natomiast twórcy postawili na istny misz masz. Zamiast opierać się na konkretnym świecie czy filmowym pierwowzorze stworzyli nowy miejsce, gdzie występują znani bohaterowie jak Wonder Woman czy sam Batman obok zupełnie nowych, których właśnie mogliśmy poznać w kinie.

Jedną z takich postaci jest Emmet, pracownik budowlany. Żyje on w mieście o nazwie Klocburg. To prawdziwa utopia: wszyscy przestrzegają prawa, które tutaj nazwano instrukcją. Obok zwykłych obywateli istnieje również specjalna grupa tzw. Architektów, którzy posiadają zdolność budowania nowych elementów bez wykorzystania konstrukcji.
Okazuje się, że Emmet jest dawno przepowiedzianym architektem, który z czasem będzie musiał uratować świat Lego przez złym Lordem Biznesem.
Sam wątek fabularny stanowi jedynie ciekawe tło aniżeli pełnoprawną historię. Problem polega również na tym, że mimo wszystko najpierw przydałoby się obejrzeć film, ponieważ duża część gagów do niego nawiązuje, a ta ca całkiem nowa sceneria nie dla każdego musi być znana jak uniwersa kreowane przez Tolkiena czy samego stróża z Gotham.
Jednak nie ma co narzekać: jeżeli nie widziałeś filmu, to i tak będziesz się świetnie bawić. Gra jest napakowana humorem, a umieszczenie znanych postaci w całkowicie innych okolicznościach sprawia, że możemy poznać ich z innej, śmieszniejszej strony.

Mimo, iż ludki, którymi sterujemy lub napotykamy na naszej drodze tak samo jak w poprzednich częściach mogą mówić, to ich mimika jest tu pierwszoplanowa. Czasami jedna śmieszna mina wyraża więcej niż rozbudowane linie dialogowe. Chociaż brak dubbingu może trochę przeszkadzać (gra na wszystkich platformach doczekała się polskiej, kinowej wersji językowej) młodszym graczom.
Mechanika samej gry niczym nie różni się tak naprawdę od tego, co widzieliśmy wcześniej. Dlatego też, jeżeli ktoś pokochał poprzednie części będzie czuł się jak w domu. Każda z misji polega na tym samym, czyli zbieraniu ogromnej liczby klocków a także rozwiązywaniu bardzo łatwych łamigłówek.
Opierają się one na utartym schemacie tzn. musimy wykorzystać konkretną umiejętność, którą posiada dana postać, aby otworzyć określone drzwi czy zbudować jakiś przedmiot z klocków. Z czasem będziemy mogli pokierować prawie 90 bohaterami.
Duże brawa należą się programistom za różnorodność lokalizacji. Z racji wcześniej wspomnianego misz maszu będziemy mogli zwiedzać wiele ciekawych i świetnie wykonanych miejsc. Pościgi na wielkomiejskich autostradach, place budowy, miasteczka w stylu Dzikiego Zachodu czy futurystyczne metropolie to tylko niektóre z łącznie 15 poziomów. Nikt nie powinien narzekać na nudę.

Dzięki temu sama zabawa została bardziej urozmaicona. Oprócz samych łamigłówek będziemy brali udział w wielu sekwencjach zręcznościowych. Co chwilę będziemy coś gonić, spadać, tańczyć czy walczyć.
Przejście trybu dla jednego gracza zajmie – na szybko – kilka godzin. Z odkrywaniem wszystkich sekretów i biciem kolejnych rekordów w zbieraniu klocków dwa razy dłużej. A i tak najfajniej jest zagrać z innym graczem.
Czy coś irytuje?
Te same błędy, co zawsze – nasi towarzysze nie grzeszą zbyt wysoką inteligencją, gubią się w natłoku sekwencji, potrafią się nawet na chwilę zawiesić na jakiś przedmiocie. Oczywiście to drobnostki, jednak czasami nawet sekunda nieuwagi może kosztować nas z trudem nazbierane klocki.

Wersja PC, w którą graliśmy, wygląda świetnie i można spokojnie powiedzieć, że jest to najładniejsza gra z LEGO w tytule. Duża różnorodność lokacji czy postaci, które zostały wykonane z dużą starannością cieszy oczy. Wszędzie coś wybucha, rozwala się, konstruuje, jeździ. W skrócie – dzieje się dużo i bardzo efektowanie. Jedyne, do czego można mieć od zawsze zastrzeżenia to klawiszologia… ale i tak grać powinno się na padzie.
Z jednej strony Lego Przygoda to tylko i wyłącznie kolejna gra z serii. Jeżeli będzie to wasze pierwsze spotkanie z Lego grą, to powinniście być zachwyceni. Jeżeli któreś z kolei: to będzie po prostu zadowoleni.
A poza wszystkim to rzadki przykład gry na licencji filmu, która nie jest ostatnim gniotem jak to zazwyczaj bywa.
Nasza ocena: 4 (a dla tych, którzy w inne Lego nie grali to nawet 5-)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?