Problemy streamerów na Twitchu. Kontrowersyjny komentarz pracownika Google, branża odpowiada

Adrian Hadasz
Adrian Hadasz
Twitch jest zmuszony zmienić politykę dotyczącą praw autorskich. Kontrowersyjne komentarze na ten temat jednego z pracowników Google odbiły się szerokim echem w całej branży.
Twitch jest zmuszony zmienić politykę dotyczącą praw autorskich. Kontrowersyjne komentarze na ten temat jednego z pracowników Google odbiły się szerokim echem w całej branży. Twitch.tv
Spore zmiany szykują się w Twitch.tv, największym growym serwisie streamingowym na świecie. W ciągu ostatnich kilku dni streamerzy na Twitchu dostali ostrzeżenie o potencjalnych roszczeniach dotyczących praw autorskich do używanych przez nich utworów muzycznych (również nieświadomie; zaliczają się bowiem do tego także utwory ze streamowanych przez nich gier wideo, na których obecność zazwyczaj streamer nie ma wpływu). Może to w praktyce zbanować ich kanały. Sytuację w bardzo kontrowersyjny sposób skomentował pracownik Google Stadia na Twitterze, Alex Hutchinson. Branża zawrzała, a całą sprawę skomentowali jej najwięksi streamerzy, youtuberzy oraz dziennikarze.

Twitch: Zmiany w serwisie streamingowym

Wszystko zaczęło się na początku tygodnia. W poniedziałek, 19 października 2020, wiele znanych streamerów, korzystających z usług serwisu Twitch.tv, dostało powiadomienie odnośnie zmiany podejścia portalu do przestrzegania praw autorskich. W skrócie: Twitch zagroził, że osoby puszczające w swoich audycjach na serwisie jakiekolwiek materiały łamiące te prawa, mogą spodziewać się tzw. "DMCA strike'ów" (DMCA to ustawa z zakresu prawa autorskiego obowiązująca w USA od 1998 roku), czyli oficjalnych ostrzeżeń od administracji. Wystarczą trzy takie ostrzeżenia, by konto zostało permanentnie zbanowane.

Problem? Praktycznie każdy użytkownik portalu, który kiedykolwiek streamował jakąkolwiek grę wideo, jest... zagrożony banem. Ze swoich roszczeń do praw autorskich najmocniej w przestrzeni internetowej korzysta branża muzyczna i to w związku z nią toczą się największe dyskusje, ale w praktyce również prawa autorskie do każdej streamowanej gry wideo należą przecież do ich wydawców. Gry streamowane są tylko dlatego, że ci na to pozwalają – w większości przypadków jest to darmowa reklama, a twórcy gier zauważyli korelację pomiędzy popularnością ich tytułów na Twitchu, a liczbą sprzedanych egzemplarzy.

Nie zawsze tak jednak było. Kilka lat temu Nintendo prowadziło walkę ze streamerami odnośnie prowadzenia transmisji z ich gier. Dopiero kiedy szefostwo japońskiego giganta zauważyło, że streaming robi raczej więcej dobrego niż złego w przypadku sprzedaży ich tytułów, zaś ich ostry sprzeciw przypomina trochę walkę z wiatrakami, zaprzestano dochodzenia roszczeń odnośnie praw autorskich.

Inaczej sprawa ma się jednak w przypadku branży muzycznej. Blokowanie i demonetyzacja filmów na serwisie YouTube przez wielkie firmy posiadające prawa do utworów muzycznych popularnych wykonawców funkcjonuje przecież na porządku dziennym. Podobna polityka ma także zostać zastosowana w przypadku Twitcha.

Wielu streamerów, regularnie korzystających z platformy, dostało od jej przedstawicieli ostrzeżenie informujące o całej sytuacji. W związku z jego nieprecyzyjnością (nie wiadomo dokładnie jaki content jest zagrożony; nie chodzi tu bowiem tylko o puszczanie muzyki objętej prawami autorskimi przez samego streamera, ale przede wszystkim o muzykę, która obecna jest już w samej grze, na którą wspomniany streamer nie ma wielkiego wpływu) użytkownicy serwisu zdecydowali się... usunąć z niego wszystkie archiwalne streamy.

W niektórych przypadkach są to materiały sięgające początków platformy, czyli 10 lat wstecz. Nieprecyzyjność DMCA Strike'ów pozwala bowiem sądzić, że mogą być one zastosowane również w przypadku archiwalnych VOD-ów, a wystarczą jedynie trzy ostrzeżenia, by konto zostało bezpowrotnie zablokowane.

Co ciekawe, sprawa dotyczy także dużych graczy na platformie, a nie tylko małych streamerów. Swoje archiwa usunęli tacy twórcy jak Ben "CohhCarnage" Cassell, itmejp, Ezekiel_III, czy negaoryx – użytkownicy posiadający tysiące płatnych subskrybentów.

Kontrowersyjna wypowiedź pracownika Google Stadia

Jak nietrudno się domyślić, sytuacja pobudziła dyskusję na Twitterze wśród osób należących do branży gier. "Ćwierkiem", który wywołał zdecydowanie największe kontrowersje, jest komentarz Alexa Hutchinsona, obecnie pracownika Google Stadia i dyrektora kreatywnego jednego ze studiów tworzących gry dla platformy giganta.

Streamerzy martwiący się o usunięcie ich treści z powodu używania muzyki, za którą nie zapłacili, powinni martwić się bardziej o fakt, że streamują gry, za które również nie zapłacili. Cały ten biznes upada w momencie, w którym wydawcy zdecydują się wyegzekwować swoje prawa.

Tweet Hutchinsona nie jest sam w sobie niepoprawny – zwraca uwagę na to, że faktycznie biznes, na którym opiera się Twitch, operuje w prawnej szarości, a streaming gier nie został do tej pory jakkolwiek uregulowany. Co prawda praktycznie wszyscy wydawcy na niego zezwalają (a coraz bardziej popularna staje się też praktyka współpracowania ze streamerami oraz sponsorowania ich); i choć większości developerom ogólnie się to opłaca, to istnieją też tacy twórcy, którzy uważają, że mocno na nim stracili.

Wystarczy przywołać tu przykład Telltale Games, studia tworzącego przygodowe gry wideo na modłę epizodycznych seriali, które zbankrutowało i musiało zostać zlikwidowane w 2018 roku. Developerzy z Telltale twierdzili, że Twitch zdecydowanie bardziej szkodzi ich tytułom niż pomaga, z samej natury tego, że ich dzieła ogląda się bardziej jak seriale, zaś zawarta w nich interaktywność jest dość niewielka.

Na tym jednak tweety Hutchinsona się nie skończyły. Kolejne szły o wiele dalej:

Prawda jest taka, że streamerzy powinni płacić twórcom i wydawcom gier, które są przez nich transmitowane. Powinni kupować licencję jak każda inna firma oraz płacić za treści, z których korzystają.

Przez większość czasu granie w grę po prostu pomaga streamerowi. Ludzie oglądają ich "show" oparte na treściach, za które nie zapłacili. Jeśli to show wymaga treści z gier, wówczas procent przychodów powinien zostać przeznaczony na grę, z której korzystali.

Jeśli streamerzy myślą, że nie muszą płacić za grę, z której korzystają, mogą zrobić show bez gier i zobaczyć, jak im pójdzie.

Na tweet ironicznie zareagował Jacksepticeye, jeden z najbardziej znanych streamerów i YouTuber'ów growych na świecie. Zwrócił on uwagę, że Hutchinson korzysta na swoim twitterowym profilu ze zdjęcia w tle, które... przedstawia właśnie Jacksepticeye'a, i za które Hutchinson nie zapłacił.

Myślę, że to wyjątkowo ironiczne, biorąc pod uwagę, że masz fanart mnie, streamera, ustawiony jako twoje zdjęcie w tle, z czasów kiedy grałem w Savage Planet. Nawet usunąłeś znak wodny jego autora i nigdzie o nim nie wspomniałeś. Ogromna hipokryzja.

Całą wymianę zdań można zobaczyć w oryginale tutaj:

Po dość sporym negatywnym odzewie, nie tylko ze strony samych streamerów, ale też reszty branży, Hutchinson napisał:

Niesamowite jest dla mnie to, że ludzie się denerwują, gdy ktoś mówi, że twórcy treści powinni mieć możliwość zarobienia części pieniędzy na tych, którzy wykorzystują ich dzieła dla zysku.

W dyskusję włączył się w tym momencie także najpopularniejszy obecnie dziennikarz gamingowy, pracujący dla Bloomberga Jason Schreier:

Być może dostajesz po głowie, bo wybierasz własnie tę konkretną bitwę, w świecie, w którym dyrektorzy i prezesi zarabiają 30 milionów dolarów rocznie. Developerzy nie otrzymują tantiem, więc nigdy nie zobaczą nawet dolara z tych streamingowych pieniędzy w pierwszej kolejności.

Jason Schreier zwrócił także uwagę, że większość ludzi źle interpretuje funkcję, jaką w Google'u pełni Hutchinson. Sporo odpowiedzi na jego kontrowersyjne komentarze odnosiły się do tego, że platforma Google Stadia miała bardzo złe wejście na rynek, a obecnie jej reputacja w środowisku jest niezwykle niska. Alex Hutchinson w opisie swojego profilu na Twitterze miał napisane, że jest "kreatywnym dyrektorem Google Stadii". Nie jest on jednak odpowiedzialny bezpośrednio za działanie samej platformy. Hutchinson pracuje w studiu developerskim tworzącym gry, które Google Stadia niedawno wykupiła – stąd nazwa funkcji, jaką pełni.

Po ogromnej burzy wywołanej komentarzami Hutchinsona, opis na jego profilu już się zmienił. Obecnie widnieje on jako kreatywny dyrektor studia SG&E w Montrealu, a na jego końcu wielkimi literami napisane jest: "WSZYSTKIE OPINIE SĄ MOJE" (nigdzie też nie pojawiają się w nim słowa "Google" oraz "Stadia").

W świetle komentarzy samego Google'a, który odcina się od swojego pracownika, można przypuszczać, że o zmianę swojego opisu Alex Hutchinson został poproszony przez swoich przełożonych. Komentarz rzecznika firmy brzmiał następująco:

Ostatnie tweety Alexa Hutchinsona, dyrektora kreatywnego w Montreal Studio Stadia Games and Entertainment, nie odzwierciedlają pozycji Stadii, YouTube'a, czy Google'a.

Sytuację skomentował także Ryan Wyatt, szef działu "Gaming, Commerce i Immersive" w serwisie YouTube:

Wierzymy, że wydawcy gier oraz streamerzy i kreatorzy treści mają cudowną symbiotyczną relację, która pozwoliła na stworzenie dobrze prosperującego ekosystemu. Taką, która przyniosła wszystkim obopólne korzyści! YT koncentruje się na tworzeniu wartości dla twórców, wydawców i użytkowników. Wszystko idzie w dobrym kierunku, gdy pracujemy razem.

Cóż, sytuacja z pewnością nie jest czarno-biała, zaś biznes, na którym oparty jest Twitch, będzie musiał w najbliższej przyszłości przejść spore zmiany i być jakoś prawnie uregulowany. Do tego momentu takie kontrowersje, jak ta wywołana przez tweet Alexa Hutchinsona, nie zostaną raczej zażegnane.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gra.pl Gra.pl