World of Warcraft: Mists of Pandaria. Recenzja uzależnionego

Redakcja gra.pl
World of Warcraft: Mists of PandariaWorld of Warcraft: Mists of Pandaria. Na początku wydaje się to wszystko zbyt cukierkowe. Ale potem jest już tylko lepiej
World of Warcraft: Mists of PandariaWorld of Warcraft: Mists of Pandaria. Na początku wydaje się to wszystko zbyt cukierkowe. Ale potem jest już tylko lepiej
Wiedzie człowiek spokojny żywot w przekonaniu, że terapia uzależnień okazała się skuteczna, siwizna prószy skronie, dzieci rosną, aż tu nagle dodatek. Recenzja World of Warcraft: Mists of Pandaria.

Jak to zwykle z nałogami bywa chwilę później trzymam w dłoni pudełeczko. Bardzo fajne wydanie, zachęcające do przygody. Z drugiej strony już zalecane wymagania sprzętowe budzą lekkie zaniepokojenie, gdyż nowy dodatek od Blizzarda wymagania ma spore. Zalecana konfiguracja to Windows 7 64-bit, Intel Core 2 Duo 2,2 GHz GF 8800 GT (z 512 MB) i 4 GB RAM.

Nowość od Blizzarda oddaje nam do dyspozycji nową (ale starą, bo znaną z Warcraft III) rasę pandarenów. To pierwsza neutralna rasa w świecie WoW zamieszkująca starożytną krainę Pandarii.

Historia Pandarii to czasy ucisku przez lordów Mogu i czasy imperium po udanej rewolucji. Przez tysiące lat kraina otoczona była mgłą, która stanowiła ochronę w czasach zagrożeń nawiedzających Azeroth. Izolacja nie była pełna, gdyż istniała grupa odkrywców, ciekawych świata pandarenów, podróżujących na grzbiecie wielkiego żółwia Shen-zin Su.

World of Warcraft: Mists of Pandaria. Recenzja uzależnionego

Grę zaczynam oczywiście od stworzenia słodkiej pandarenki. Słodkiej do tego stopnia, że upewniam się czy dodatek nadal posiada oznaczenia PEGI 12, czy też treści kwalifikują go już w niższej kategorii wiekowej. Jednak wszystko po staremu.

Pandarenka rozpoczyna opowiadać swoją historię na grzbiecie wędrującego żółwia, wśród innych Odkrywców, szkolonych przez mistrza Shang Xi.
Piękne animacje, orientalne krajobrazy i klimatyczna muzyka uwydatniają azjatyckie inspiracje twórców dodatku.

Pierwszy kontakt z interfejsem po dłuższym rozbracie ze światem WoW budzi jednak pewną konsternację. Znacznie uproszczony został system talentów. Mam wrażenie, że wybierając 6 spośród dostępnych 18 (każdorazowo wybieramy talent spośród 3) nie mamy możliwości popełnienia błędów. Zapewne to rozwiązanie będzie szeroko krytykowane przez znaczną część doświadczonych graczy, z drugiej strony może zyskać aprobatę początkujących.

World of Warcraft: Mists of Pandaria. Recenzja uzależnionego

Przejrzysty jest również podział w Spellbook, dodatkowo zawierający zakładkę dla umiejętności bazowych specjalizacji oraz ciekawą pozycję „What has changed", zawierającą zestawienie zmian dla klasy, którą gramy.

Po pierwszych oględzinach oczywiście expimy pandarenkę. Ponad 10 leveli spędzimy robiąc questy polegające głównie na rozprawianiu się z ogromnymi królikami i stadami małp uporczywie wskakujących nam na barki, a przede wszystkim przemierzając Wędrującą Wyspą od jednego NPC-a do drugiego.

Po uzyskaniu 10 lvl i ukończeniu szkolenia w Akademii wybieramy frakcję: w moim przypadku było to Przymierze. Wyruszam w podróż do Stormwind.

W międzyczasie rzucił mi się w oczy jeden szczegół. Słyszałem w zapowiedziach o szczególnym zamiłowaniu do alkoholu u człekoształtnych pand. Nie potrafię sobie jednak wyobrazić imprezy, której owocem jest ... moja pandarenka z lisią kitą.

Po przebieżce przez Stormwind w towarzystwie ciekawskich oczu i kilku naprawdę zabawnych komentarzy na temat możliwego pochodzenia mojej postaci, załatwiamy kilka questów i... No właśnie: i nic. Tu następuje wejście na standardową ścieżkę expienia postaci do levelu 85, gdyż prawdziwe nowości czekają nas dopiero na deser.

World of Warcraft: Mists of Pandaria. Recenzja uzależnionego

A co na nas czeka? A właśnie cała istota dodatku.

1. Ogromna, antyczna, wręcz magiczna kraina podzielona na 5 stref z nowymi zadaniami nie tylko do czasu osiągnięcia pożądanego 90 poziomu. Mists of Pandaria oferuje naprawdę dużo dla postaci na maksymalnym poziomie.

2. Zniesiony limit dla daily quest dla graczy preferujących grę solo, multum zadań dla zwolenników zdobywania reputacji.

3. Zmiany w profesjach. Mocno zyskał cooking, z którego bonusy otrzymuje na wejściu nasz pandaren. Dodatkowy smaczek to własny ogródek do uprawy. Skillowanie profek wydaje się mniej wymagające.

4. Wiele orientalnych mountów.

5. Nowe dungeony i raidy dla zwolenników PvE o baaaaardzo zróżnicowanym stopniu trudności.

6. Scenariusze grupowe, które zastąpiły dawne grupowe zadania.

7. System wyzwań dla twardzieli, który polega na przechodzeniu instancji pięcioosobowych na czas (kojarzą mi się z medalami za czas z pewnych gier dla fanów Fast and Furious).

To tylko kilka z wielu zmian, które wprowadza Mists of Pandaria.

Przede wszystkim ciekawi mnie kolejna nowość w postaci Mnicha, z założenia uniwersalnego członka drużyny, mogącego specjalizować się – podobnie jak druid – w tankowaniu, leczeniu oraz zadawaniu obrażeń. Klasa wywodząca się z Pandarii bazuje na wykorzystywaniu energii „chi" do walki wręcz (a ja lubię sobie przypomnieć stare azjatyckie kino).

Wiele frajdy może dostarczyć młodszym graczom zdobywanie i szkolenie petów do nowej minigierki – Pet battles – turowej walki naszych milutkich dotychczas kompanów.
Wszystko to wymaga jednak czasu, czasu i jeszcze raz czasu.

Blizzard wyciągnął rękę do graczy i obniżył koszty, jakie musimy ponieść, by umilić sobie dzień, marnotrawiąc długie godziny w świecie World of Warcraft. Wraz z wejściem MoP pojawiły się bowiem wersje Complete Pack, swoiste All in One, zawierające wszystkie wcześniejsze dodatki wraz z podstawką w naprawdę przystępnej cenie.

World of Warcraft: Mists of Pandaria. Recenzja uzależnionego

Miłym zaskoczeniem jest fakt, że grać pandarenem możemy również w wersji trialowej WoW. Free-to-Play niesie ze sobą jednak ograniczenia w postaci niedostępnej nowej klasy, zablokowanej możliwości szkolenia petów, oraz przede wszystkim level cap, ustawionego na 20.

WYROK
Wydaje się, że dodatek wprowadza uproszczenia w samym budowaniu postaci i ich szkoleniu. Uzasadnieniem może być zapewne próba przyciągnięcia nowej generacji młodych graczy. Z drugiej zaś strony cała zabawa zaczyna się dopiero na najwyższych poziomach postaci. Doświadczeni gracze zajęci nowymi wyzwaniami nie powinni prędko się znudzić.

Chociaż przy pierwszym zetknięciu Mists of Pandaria wydała mi się zbyt cukierkowa, to jednak orientalny klimat, konsekwentna fabuła i magnetyzm świata stworzonego przez Blizzard zapewne ponownie wciągną mnie na długie godziny. Ale uzależnieni już tak mają...

Nasza ocena: 5-/6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gra.pl Gra.pl