Crysis: Eskalacja Gavina Smitha to tytuł, który na pierwszy rzut oka składa się z różnych opowieści porozrzucanych w czasie i przestrzeni. Nie ukrywam, że z początku czułem się trochę zdezorientowany. Już wczuwamy się w konkretnego bohatera w określonych warunkach, kiedy nagle „przeskakujemy" w czasie o kilka lat, aby śledzić akcję z całkowicie innej perspektywy.
Jednak po kilku takich przeskokach wrażenie chaotyczności mija i zaczynamy łączyć poszczególne fakty w logiczną całość.
Raz jesteśmy świadkami, jak w 2020 roku następuje pierwszy poważny kontakt z Cepidami, a major Barnes – Prorok - wraz z grupą żołnierzy w nanoskafandrach ma nieprzyjemność spotkać się z Obcymi na wyspie Lingshan. Niewielu udaje się wyjść cało, ale zagrożenie, jako takie zostaje odparte.
Jednak już w 2023 roku Cepidy przejmują Nowy Jork. Miasto stanowi ciągłą arenę walk pomiędzy obcymi, ruchem oporu, a żołnierzami skorumpowanej korporacji CELL. A dalej jest jeszcze ciekawiej...
Mówiąc krotko: wydarzenia, które możemy śledzić w Crysis: Eskalacja stanowią swego rodzaju fabularny pomost pomiędzy drugą i trzecią częścią gry. Dzięki temu będziemy mogli poznać losy znanych postaci z komputerowego pierwowzoru jak Proroka czy Psycho.
Niestety autor ma dość specyficzny styl pisania. Występuje stanowczo za dużo powtórzeń poszczególnych wyrazów. Czasami zamiana konkretnego słowa na jakiś bliskoznaczny synonim byłaby niepotrzebna, ponieważ wyglądałoby to sztucznie, jednak zdarzają się momenty, kiedy ewidentnie przydałyby się jakieś zamienniki. Schemat mniej więcej wygląda w ten sposób – Bohater był zły i zaatakował wrogów. Bohater wyciągnął broń x i zaczął walczyć. Mimo przeważającej liczby przeciwników Bohater parł dalej...
W ogóle podczas lektury ciągle miałem wrażenie, że autor nie do końca wyważył proporcje poszczególnych opisów. Zbyt często przykłada za dużą wagę do tego, by na przykład jak najbardziej szczegółowo przedstawić specjalistyczne uzbrojenie postaci. Poznajemy nazwy, rodzaje amunicji i wszelkie możliwe opcje nanoskafandru. Wszystko fajnie tylko, czemu nie działa to tak samo w przypadku samej czystej akcji?
Chwilami wręcz aż się prosi, by bardziej rozbudować batalistyczne sceny czy nieoczekiwane zwroty fabularne. Może te opisy uzbrojenia są jakimś ukłonem dla fanów gry czy powieści sensacyjnych, ale są nużące i zazwyczaj niepotrzebne.
Zresztą język używany w Crysis: Eskalacja jest "żołnierski", czyli krótki i stanowczy. Cierpia na tym dialogi, choć z drugiej strony nie można im odmówić realizmu. Są naładowane emocjami i podczas czytania mamy wrażenie jakby mówiły je prawdziwe osoby z krwi i kości.
Nie ma też idiotycznych sytuacji, kiedy żołnierze na polu bitwy rzucają w przeciwnika epitetami w stylu "ty draniu". Za to z przekleństwami autor odrobinę przesadził.
Książka przeznaczona jest dla pełnoletnich czytelników. Nie dość, że język jest wulgarny, to i przedstawiony świat nie jest miły. Tu jakiekolwiek wyrzuty sumienia nie mają racji bytu. Normalne jest to, że „ci z góry" będą w stanie nas poświęcić, aby zrealizować swój cel. Życie ludzkie jest nic nie warte, a bohaterowie - żeby nie zwariować - sięgają po kolejne wspomagacze. Każdy z nich ma swoją historię, umiejętności i motywacje, które pchają ich naprzód. I często okazuje się, że nawet nie same Cepidy, a drugi człowiek jest największym zagrożeniem.
Crysis: Eskalacja to nie najgorszy thriller SF. Wiele elementów można było zrobić lepiej, jednak nawet zauważając poszczególne błędy mimo wszystko spędzamy przy nim kolejne godziny aż do ostatniej strony. Mogę go spokojnie polecić przede wszystkim fanom gry jak i dobrej sensacji. Reszta może mieć problem z wyłapaniem odpowiedniego klimatu gry Crysis.