Spis treści
Czy zapowiedź A Plague Tale: Innocence wzbudziła emocje? Cóż, niespecjalnie. Choć pierwsze materiały prezentowały się ciekawie, to była to jednak ostrożna ciekawość, a nie ekscytacja. Studio odpowiedzialne za tytuł – Asobo Studio, nie miało bowiem na swoim koncie szczególnie ciekawych produkcji, ot głównie niezbyt głośne adaptacje popularnych marek, jak Garfield, Ratatouille, WALL-E czy Mumia i kilka innych, pomniejszych gier. Wspomniana produkcja miała więc być najambitniejszą w portfolio dewelopera i nie do końca pewne było, jaki będzie ostateczny efekt.
Okazało się jednak, że tytuł udał się twórcom naprawdę dobrze, zdobywając uznanie graczy i recenzentów, w tym również moje. Tym bardziej z niecierpliwością oczekiwałam kontynuacji, w postaci A Plague Tale: Requiem, aby kontynuować swoją przygodę. Czy gra była warta oczekiwania?
Jednocześnie słabo i dobrze, czyli grafika w A Plague Tale: Requiem
Zacznijmy od doznań estetycznych, jakie towarzyszą w trakcie rozgrywki w A Plague Tale: Requiem. Trzeba przyznać, że już od uruchomienia produkcji robi ona niezwykle pozytywne wrażenie wizualne, zarówno w scenkach, jak i podczas gry. Na uwagę zasługują tu m.in. piękne widoki, a także szczegółowość strojów oraz elementów otoczenia. W drugim przypadku sporą zasługę ma tu zastosowanie światłocieni, doskonale podkreślających klimat poszczególnych lokacji i przedstawianych właśnie wydarzeń. Bez względu na to, czy scena rozgrywa się przy pięknej pogodzie, czy też w deszczu, wszystko wciąż ładnie wygląda.
Tu warto zaznaczyć, że w A Plague Tale: Requiem nie mamy swobody eksploracji i przechodzimy pomiędzy zamkniętymi lokacjami. Z jednej strony ułatwia to twórcom sprawę w kwestii dopracowania grafiki, z drugiej to uproszczenie sprawia, iż mamy w stosunku do tego większe wymagania jako odbiorcy. Na szczęście tu deweloperzy stanęli na wysokości zadania i grę można zwyczajnie podziwiać, jednak jest pewien minus.
Są nim natomiast twarze i ich mimika, a właściwie niemal jej brak. Przez to scenki, w których mamy zbliżenia na postacie, wypadają momentami słabo, a emocjonalnie wypowiadane przez bohaterów kwestie tracą w połączeniu z tępą ekspresją. Szczególnie przeszkadzało mi to u głównej bohaterki, którą jest ponownie Amicia. Dziewczyna w trakcie gry przeżywa wiele emocji, a jedną z częściej pojawiających jest gniew.
Tu twórcy wykazali się nieco lenistwem, ponieważ odnosiłam wrażenie, że ekspresja tego stanu emocjonalnego ograniczała się głównie do marszczenia brwi i zaciskania ust, przy czym wzrok wciąż pozostawał pusty. Należy jednak dodać, że im dalej z fabuła i kolejnymi scenkami sytuacja ulega polepszeniu i pd koniec gry już nie miałam żadnych uwag, co do jakości grafiki także w przypadku twarzy. Może twórcy bardziej przykładali się z czasem powstawania tytułu?
Posłuchaj dźwięków w grze, a nie zawiedziesz się
W przypadku doznań słuchowych w A Plague Tale: Requiem nie mam natomiast żadnych zastrzeżeń. Ścieżka dźwiękowa jest bardzo dobrze dopasowana do poszczególnych momentów rozgrywki i wydarzeń, a przy tym jest przyjemna dla ucha. Szczególnie spodobały mi się jednak efekty dźwiękowe, których w tytule nie szczędzono. Gwar tłumu, śpiew ptaków, szum wiatru, deszcz, szuranie przedmiotów przesuwanych po podłodze czy też plusk kałuż. Wszystko to nagrane w najwyższej jakości i sprawiające realne wrażenie autentycznego przebywania w świecie przedstawionym, bez względu na rozgrywające się aktualnie wydarzenia. To zaś wyjątkowo poprawia immersję.
A Plague Tale: Requiem – gameplay i doznania z rozgrywki
Bezapelacyjnie jednym z najważniejszych elementów każdej gry jest gameplay. W poprzedniku A Plague Tale: Requiem nie był on nadzwyczajny, więc nie spodziewałam się, że teraz będzie inaczej. Nie myliłam się zbytnio. Rozgrywka w tej produkcji nie jest szczególnie złożona, ani dynamiczna. Przez zdecydowaną więc większość czasu:
- Skradamy się, aby nie zostać zauważonymi przez przeciwników.
- Za pomocą przesuwania obiektów i strzelania z procy usuwamy przeszkody z naszej drogi.
- Przy użyciu ognia przedzieramy się przez hordy szczurów.
- Rozwiązujemy zagadki, dzięki którym kontynuujemy misję.
Niby podobnie do pierwszej odsłony serii, ale z pewnymi zmianami. A Plague Tale: Requiem jest bowiem jeszcze bardziej nastawione na skradanie, niż pierwsza część. Zarówno w „jedynce”, jak i w kontynuacji Amicia w starciach z przeciwnikami używa procy w celu odwracania uwagi, gaszenia ich pochodni, a niekiedy do zabijania celnym trafienie w głowę. Teraz jednak bohaterka otrzymała dodatkową broń w postaci noża, niezwykle skutecznego w zwarciu.
Oczywiście w trakcie gry rozwijamy i rozszerzamy wachlarz możliwości, nie tylko za sprawą nowych przedmiorów, ale i dzięki odblokowywaniu nowych zdolności i rozszerzaniu dotychczasowych.
Poziom trudności i problemy
Teoretycznie szersze możliwości walki to większe pole manewru podczas gry, ale ciekawostką jest, że musimy liczyć się tu z konsekwencjami. To, czy Amicia będzie ochoczo mordować, wpływa bowiem na wydarzenia w A Plague Tale: Requiem, nieco podobnie, jak miało to miejsce w Dishonored (analogia do szczurów także jest tu znamienna). Jeśli więc wolicie pozytywne zakończenia przygód, to lepiej wstrzymać się od odbierania życia i postawić na skradanie, które jest oczywiście trudniejsze.
W A Plague Tale: Requiem poziom trudności jest generalnie wyższy, niż w przypadku poprzedniej odsłony serii. Przeciwnicy są znacznie bardziej czujni, agresywni i nieco inteligentniejsi, a podczas przedzierania się przez krzaki czy cichego przechodzenia za plecami wroga dużo łatwiej Amicia jest wykrywana. Sekwencji skradania jest jednak w grze mnóstwo, a niektóre z nich trwają dość długo. Jeśli więc nie jesteście fanami tego typu rozgrywki, to po jakimś czasie możecie poczuć się w A Plague Tale: Requiem zmęczeni.
Nie pomagają tu pewne problemy, których można doświadczyć w trakcie gry. Kilkukrotnie doświadczyłam bowiem sytuacji, gdy byłam wykrywana wtedy, gdy nie powinno do tego dojść. Przykładowo, czekając cierpliwie i bez ruchu, ukryta za murem poza zasięgiem wzroku przechadzającego się strażnika. Podczas skrywania się w zaroślach natomiast wrogowie mogą nas wypatrzeć jeśli w nie wejdą i się do nas zbliżą lub zaczną przeczesywać je wzrokiem w niewielkiej odległości od naszego miejsca ukrycia. Niemniej w niektórych przypadkach przeciwnik spostrzegał Amicię, nawet gdy znajdowała się wręcz w znacznej odległości i nawet nie spoglądając w odpowiednią stronę.
Przy dłuższej sekwencji skradania się wykrycie w wyniku powyższych niedociągnięć bywa bardzo frustrujące, to jednak nie wszystko. Czasami powtarzając dany etap, zdarzało się, że gra reagowała inaczej w poszczególnych podejściach. Jednym z przykładów jest etap, w którym należało zgasić pochodnię strażnika i gdy szczury „były nim zajęte” przemknąć bokiem. Po porażce (niefortunnie zostałam pożarta) i rozpoczęciu od punktu kontrolnego, po zgaszeniu pochodni nie wszystkie szczury z obszaru podążyły do jej posiadacza, choć stał w tym samym miejscu, co poprzednio.
Niestety nie posiadałam przedmiotu potrzebnego do chwilowego rozprzestrzeniania ognia w miejscu przejścia, więc musiałam ponownie zresetować etap. Za trzecim podejściem szczury podążyły jednak tam, gdzie trzeba. Ot, niby niewielki problem, ale gdy podobne się powtarzają, robi się momentami w A Plague Tale: Requiem irytująco. Nie oznacza to, że gameplay w ogóle nie daje satysfakcji, ponieważ przejście co trudniejszych etapów zapewnia jej sporo.
Czy warto zagrać w A Plague Tale: Requiem?
A Plague Tale: Requiem to gra, która nie ustrzegła się pewnych minusów. Osobiście więcej przyjemności pod względem gameplayu miałam w Innocence, co jednak zdecydowanie nie oznacza, że nie mogę polecić najnowszego tytułu. Jest to bowiem solidna kontynuacja, która nie tylko ładnie brzmi i wygląda, ale bardzo dobrze kontynuuje oraz rozwija wątki zapoczątkowane w pierwszej odsłonie. Choć była to zamknięta historia, to oczywiście liczne wątki pozostały tajemnicą. Teraz wreszcie możemy ją odkryć i zobaczyć, jak historia ta się zakończy. W tej kwestii nie ma natomiast żadnego rozczarowania.
Początkowo wydawało się, że dostałam jedynie „powtórkę z rozrywki”, a fabuła w pierwszych etapach do złudzenia przypominała to, co już zdążyliśmy poznać. Im dalej jednak tym rozwój wydarzeń zmieniał nieco kurs, dając poczucie zmierzania do nieuniknionego zawiązania całej historii. Tak też się stało i przyznam, że poznawanie jej sprawiło masę satysfakcji i nie nudziło. To główny powód, dla którego nawet w sytuacjach pojawiającej się czasami frustracji, wciąż miałam syndrom jeszcze jednej misji w A Plague Tale: Requiem. Ciekawość pchała mnie do przodu i nie żałuję, ponieważ ostatecznie z pewnością mogę stwierdzić, że było warto i dobrze się bawiłam.
Na koniec przestrzegam jednak, iż nie polecam produkcjo osobom niezaznajomionym z „jedynką”. To bowiem bezpośrednia i ściśle powiązana kontynuacja, w której niezaznajomieni z wcześniejszymi wydarzeniami mogą poczuć się zdezorientowani. Jeśli jednak graliście w A Plague Tale: Innocence i wam się podobało, to w A Plague Tale: Requiem także się odnajdziecie.
Sprawdź też:
Polacy nieświadomi zagrożeń związanych z AI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?