Batman: Arkham Origins. Superbohater jest, ale super gry nie ma. Recenzja

Radomir Wiśniewski
Batman: Arkham OriginsBatman: Arkham Origins to idealna gra na wyprzedaże
Batman: Arkham OriginsBatman: Arkham Origins to idealna gra na wyprzedaże WB Games Montreal
Nie mam pojęcia, co robili twórcy gry, ale czasu wolnego mieli sporo. Wszystko dostali na talerzu, mogli się skupić na kilku wybranych elementach i doprowadzić je do perfekcji. Zamiast tego dali nam jakieś drobiazgi, a to i owo popsuli. Recenzja gry Batman: Arkham Origins.

Recenzja dla tych, którzy nie lubią czytać:
Jeżeli nie graliście ani w Batman: Arkham Asylum, ani w Batman: Arkham City, a poczekaliście na kilka patchy to grę Batman: Arkam Origins można ocenić na mocne 4+.
Jeżeli graliście chociaż w jednego poprzedniego Batmana, to ocena spada do 3+.
A jeżeli byśmy chcieli ocenić pracę odpowiedzialnego za grę studia WB Games Montreal, to ocena będzie jeszcze niższa.

Recenzja dla tych, którzy lubią czytać:
Ciężko ocenić grę Batman: Arkham Origins.
Gdyby nie poprzednie odsłony – Arkham Asylum i Arkham City – zachwytom pewnie nie byłoby końca.
Gdyby nie całkiem spora liczba poważnych błędów – zachwytom pewnie nie byłoby końca.
Zachwyty mają jednak swój koniec. I to dosyć szybko.

Sprawa wygląda tak:
W sierpniu 2009 roku do sprzedaży trafiła gra Batman: Arkham Asylum. Opowiadało za nią mało znane studio Rocksteady, które wcześniej dało się poznać tylko za sprawą równie mało znanej gry – Urban Chaos: Riot Response.
A tymczasem ich pierwszy Batman okazał się być jedną z lepszych gier akcji ostatnich lat. Niezła fabuła, świetnie lokacje, zastępy znanych z komiksów czarnych charakterów, Mark Hamill w roli Jokera, masa zagadek i znajdziek, a przede wszystkim jeden z najlepszych w historii system walki w zwarciu.
Wydając dwa lata później kontynuację studio Rocksteady miało już poważny problem: tym razem wszyscy spodziewali się rewelacyjnej gry. I Batman: Arkham City był taką grą, o czym świadczą świetne recenzje i opinie graczy.

W tym miejscu można było zacząć się zastanawiać, czy Rocksteady zadziwi nas trzeci raz. Szybko się okazało, że takie gdybanie nie ma sensu, bo koncern Warner Bros. ogłosił, że owszem, będzie kolejny Batman. Ale zrobią go inni ludzie, czyli studio WB Games Montreal.
Nowi twórcy szybko zapowiedzieli, że nie będą się silić na żadną rewolucje, tylko doszlifują to i owo, serwując nam przy okazji nową historię. W sumie to spełnili swoje obietnice.
Tylko nie do końca tak, jakbyśmy tego chcieli. Zaczyna się nieźle.
Początkujący w swym dziele oczyszczania Arkham z przestępczego elementu (fabularnie Arkham Origins jest prequlem do wcześniejszych części) Batman staje się obiektem polowania. Czarna Maska zatrudnia ośmiu najlepszych zabójców celem upolowania Człowieka Nietoperza.
Wszystko odbywa się – co trzeba twórcom oddać – w bardzo ładnej, zimowej scenerii.
Miasto Arkham prezentuje się naprawdę dobrze. Jasne, siłą rzeczy część miejscówek jest podobna do tego, co było w Arkham City.
Można też ponarzekać na dość absurdalnie długi most łączący dwie części miasta, który jest fajny tylko przez kwadrans i może jeszcze posłużyć do zdobycia jednego osiągnięcia.
Świetnie też – jak zawsze wygląda walka i animacje postaci. Sam Batman i kilka co ważniejszych postaci doczekały się większej liczby detali, a tu i ówdzie na kilka chwil przystaniemy, żeby sobie pooglądać ładne widoki. Wizualnie nie jest źle.

Fabularnie w sumie też.
Akcja dość sprawnie prowadzi nas do starć z poszczególnymi zabójcami. Do tego mamy bardzo dobrze przygotowane scenki filmowe. Jednak już dialogi nie są tak dobre jak poprzednio. Joker nie jest aż zwichrowany, jak był. Właściwie to większość elementów gry okazuje się nie tak dobra, jak w poprzednich częściach.
Owszem, mniej jest zadań pobocznych, co nieco ogranicza chaos, ale też są one szczególnie wyrafinowane. Szukanie pakietów danych, szukanie jakiś skrzyń z wojskowym zaopatrzeniem… trochę nudno jest.
Na plus można zapisać tylko przestępstwa w toku, które pojawiają nam się co jakiś czas na mapie. Chwila krążenia nad miastem i wypatrywania bandy złoczyńców kończy się okazją do walki i zdobycia punktów doświadczenia.

Problem w tym, że walka wcale nie jest lepsza niż była. Można odnieść wrażenie, że straciła nieco na płynności, a kontrowanie jest czasami lekko problematyczne. Niemniej okładanie bandziorów po pyskach to jedna z największych zalet gry.
A co z nadbadziorami, czyli bossami? Poziom tych starć jest nierówny, ale – mówiąc w skrócie – dają radę.

Można pochwalić WB Games Montreal za sekwencje rekonstrukcji zbrodni, kiedy korzystając z trybu detektywa szukamy śladów i manipulujemy poznanymi fragmentami, by odszukać kolejne. Te sceny wyglądają świetnie. Nie są może zbyt trudne, ale urozmaicają rozgrywkę. Można narzekać, że jest ich niewiele, ale dzięki temu się nie nudzą.

Można też twórców pochwalić za jaskinię Batmana, gdzie od czasu do czasu utniemy sobie pogawędkę z Alfredem i gdzie znajdziemy mnóstwo wyzwań na mapach treningowych.
I to właściwie wszystko.

Studio WB Games Montreal dostało gotowe wszystkie najważniejsze elementy gry. Poza trybem detektywistycznym żadnego w wyraźny sposób nie poprawiło. Nie musieli się trudzić z wymyślaniem systemu walki, grafiką (to wciąż dobry i sprawdzony Unreal Engine 3)…
Mogli skupić się na dopracowaniu każdego elementu, fabule i dodaniu czegoś od siebie. Ale w tych trzech aspektach się nie sprawdzili. Zwłaszcza w tym pierwszym, bo błędów w grze nie brakuje. Spora część graczy miała błąd uniemożliwiający zakończenie gry. Inni nie mogli zdobyć jednej z wież telewizyjnych.
Jasne, takie rzeczy zostały już w większości naprawione przez patche, ale pytanie, co właściwie robili twórcy, pozostaje.

Pozostaje tym bardziej, że za największą nowość – multiplayer – odpowiada inne studio, czyli Splash Damage. To ludzie znani z takich tytułów jak Brink, Enemy Territory i Quake Wars. Mamy dwa 3-osobowe zespoły reprezentujące gangi Jokera i Bane’a. A do tego trzecią ekipę, czyli Batmana i Robina. Nie jest źle, ale Batman to przede wszystkim gra dla jednego gracza. To ma być niezapomniana przygoda jak poprzednie części. Multi jest tylko na dokładkę.

To warto w tego nowego Batmana zagrać?
Po łatkach i jakiejś obniżce ceny jak najbardziej.
Ale do poprzedniczek tej grze dość daleko.

Batman: Arkham Origins. Superbohater jest, ale super gry nie ma. Recenzja
Batman: Arkham Origins. Superbohater jest, ale super gry nie ma. Recenzja
Batman: Arkham Origins. Superbohater jest, ale super gry nie ma. Recenzja

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gra.pl Gra.pl