Recenzja gry FIFA 17! Nowy silnik to "dobra zmiana"?

Krzysztof Rosłoński
FIFA 17 - już graliśmy!
FIFA 17 - już graliśmy! EA Sports
Na kilka dni przed premierą gry FIFA 17 postanowiliśmy przy pomocy drogocennego Origin Access przetestować nowe dzieło EA Sports. Jeżeli zastanawiacie się, co nowego wnosi silnik Frostbite 3.0. do rozgrywki, i czy warto wydać pieniądze na tą produkcję, zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją! Aby nie zepsuć Wam rozgrywki, postanowiliśmy nie opisywać całej fabuły "Drogi do Sławy" - nowego, fabularyzowanego trybu kariery z Aleksem Hunterem w roli głównej.

Zgodnie z kilkuletnią tradycją, przy pierwszym starcie gry mamy do czynienia ze spotkaniem testowym, jakim tym razem jest finał Pucharu Anglii (oczywiście na Wembley) pomiędzy londyńską Chelsea a Manchesterem United (i tradycyjnie na ustawieniach 2 razy po 6 minut, poziom Nowicjusz), dzięki któremu nie tylko pozwolimy systemowi dopasować trudność gry i inne ustawienia, ale także pokazać nam, jak wiele nowości wizualnych, o których opowiem później, pojawia się w tak ważnych pojedynkach. Główne menu nie uległo większym zmianom, poza tym, że zastosowano żółto - czarne barwy, jako dominujące czy wprowadzono zupełnie inną czcionkę, mającą za zadanie pokazać nam zmianę silnika graficznego. Tym razem stadion, będący w tle, nie jest możliwy do zmiany, a przypomina on hybrydę Stamford Bridge i Signal Iduna Park. Soundtrack, jak co roku, nie zawodzi, mógłbym nawet stwierdzić, iż można poczuć mały powrót do czasów gier piłkarskich od EA Sports z lat 2008 - 2010, bowiem mamy niesamowitą mieszankę gatunków - od genialnego alternatywnego "Chariots" grupy Paper Route (jeden z moich faworytów), poprzez elementy beatboxu w "Jusfayu" twórczości KAMAU z zespołem No Wyld, klimatyczne "Love Song" Loli Coca, masę elektroniki od Zedda ("Adrenaline" w klimatach FIFY 2003), Kygo (wpadające w ucho "Raging"), po niezawodzących od kilku lat "stałych bywalców" z Two Door Cinema Club, Bastille, Beck i Kasabian (ci ostatni ze swoim "Comeback Kid" tworzą muzyczną oprawę czołówki nowego trybu, o którym opowiem).

W porównaniu do FIFY 16, mamy do dyspozycji aż 34 ligi z 29 państw, bowiem do szerokiego grona dołączyła (nareszcie) liga japońska, a do łask powróciły nieco wykastrowane rozgrywki brazylijskie (w Serie A, nazwanej Liga do Brasil mamy tylko 18 z 20 zespołów, bowiem Corinthians i Flamengo należą na wyłączność do Konami). Zgodnie z tradycją, większość klubów włoskiej Serie B (tak w ogóle ligi z Półwyspu Apenińskiego nazwano Calcio A i Calcio B) oraz kilka ekip z Argentyny nie posiada pełnej licencji, stąd prawdziwe są tylko nazwiska zawodników, a herby i koszulki przypominają dany klub kolorystycznie. Wiernie odtworzona została nasza LOTTO Ekstraklasa, gdzie wszystkie 16 zespołów posiada oryginalne stroje, nazwy i emblematy (nawet Wisła Kraków została potraktowana "Efektem Meresia", czyli brakiem Tele - Foniki, jako sponsora), oczywiście w polskiej wersji językowej mamy do czynienia z kastracją z logo producentów alkoholu i firm hazardowych (ustawa hazardowa i chęć podtrzymania limitu PEGI). Oprócz zespołów męskich mamy również 14 kobiecych reprezentacji, a dwiema nowymi są Holandia i Norwegia. Rok temu niektórzy gracze mogli narzekać na usunięcie trybu "wydarzeń tygodnia", tym razem pozbyto się Matchday LIVE, będącego pakietem informacji piłkarskich z poziomu gry, a dotychczasową możliwość zagrania najbliższego spotkania swojego ulubionego zespołu wcielono do trybu Szybkiego Meczu, gdzie jako pierwszy wybór ląduje propozycja owego starcia. Oprócz tego dodano również pełen pakiet telewizyjny dla rozgrywek Pucharu Anglii, dzięki któremu wizualnie będziemy mogli się poczuć, jakbyśmy oglądali transmisję rodem ze stacji Eleven.

Cała FIFA 17 może okazać się kolejnym "świętym Graalem" kibiców angielskiego futbolu, o czym świadczą m.in nowości, związane z Premier League takie, jak wizerunki wszystkich szkoleniowców klubów najwyższej klasy rozgrywkowej, wierne odtworzenie każdego z 20 stadionów, w tym Stadionu Olimpijskiego, na którym swoje mecze od tego sezonu rozgrywa West Ham United, czy też dedykowany tryb gry, jakim jest "Droga do Sławy", będący fabularyzowaną historią Aleksa Huntera, siedemnastoletniego talentu z Anglii, którego marzeniem jest dorównanie swojemu dziadkowi, Jimmy'emu, zdobywcy aż 29 bramek w jednym z sezonów pod koniec lat 60 XX wieku. Naszym zadaniem jest kontrolowanie poczynań młodego zawodnika, od samych spotkań, przez treningi, aż po interakcje z innymi ludźmi, które mają trzy różne poziomy emocjonalne: chłodny, zrównoważony i porywczy. Każdy z nich wpływa na późniejsze podejście fanów, menedżera, czy kolegów z drużyny do Huntera. W zasadzie większość późniejszych losów zawodnika zależy od nas - my wybieramy klub, i rozgrywamy spotkania, które mogą zdecydować o późniejszym sukcesie lub porażce. Dobrym wariantem ze strony polskiego wydawcy jest pozostawienie oryginalnej wersji językowej podczas dialogów w scenkach pomiędzy rozgrywką, co dodaje niebywałego klimatu całej zabawie. Poza tym, mimo, że w zasadzie mamy tylko 3 dedykowane utwory, skomponowane przez Atticusa Rossa, to pasują one idealnie do całej otoczki. Zdecydowanym minusem jest tutaj dodanie ambasadorów gry na siłę do całej fabuły, bowiem zarówno obecność Marco Reusa, Jamesa Rodrigueza, Angela di Marii, jak i później Harry'ego Kane'a niczego szczególnego nie wnoszą. Mimo to mogę przyznać, iż "The Journey" potrafi wciągnąć pełnią swojego dramatyzmu, połączoną z dozą humoru, przypominającą "Livin' Da Dream" Spike'a Lee z NBA 2K16.

Kilku innowacji doczekał się tryb kariery menedżera. Po wprowadzonych przed rokiem przedsezonowych turniejach, czy sesjach treningowych, tym razem pojawiło się kilka z pozoru ciekawych innowacji. Pierwszą z nich jest dodanie (pierwszy raz w grach FIFA, nic nowego dla pamiętających UEFA Champions League, czy UEFA EURO 2008) kilkunastu awatarów naszego wirtualnego menedżera, niestety, bez możliwości modyfikacji większej, niż stylu ubioru (garnitur, koszula, dres). Oprócz tego, w momencie wyboru klubu otrzymujemy informacje o danym zespole, m.in. liczbę zdobytych mistrzostw kraju, czy pucharów międzynarodowych, oraz poziom priorytetów celów zespołu, podzielonych na 5 obszarów, obejmujących sukcesy w kraju, poza granicami, rozwój juniorów, ekspozycję marki, czy sytuację finansową. W większości z nich możemy mieć większy wpływ na losy klubu, jednak patrząc na działki: finanse i ekspozycja marki, wszystko zależy wyłącznie od sukcesów drużyny, bowiem nie możemy zmieniać cen biletów, czy replik koszulek w klubowych sklepach. Kariera jednego zawodnika, nie licząc wcześniej wspomnianej "Drogi do Sławy", nie doczekała się radykalnych innowacji, czy zmian, poza tym, że zrezygnowano ze wsparcia systemu Gameface, dzięki któremu mogliśmy za pośrednictwem aplikacji przeglądarkowej dodać do gry naszą prawdziwą twarz. Tryby online takie, jak sezony wirtualnych klubów, czy FUT, obfitują w kilka nowości, takich, jak możliwość stworzenia stroju dla naszego zespołu, rywalizacja w mistrzostwach Ultimate Team z pulą nagród, przekraczającą ponad 1 milion dolarów, tryb wyzwań tworzenia składów, będący idealną formą pozbycia się niechcianych kart, za co możemy dostać te znacznie lepsze i unikatowe, oraz niebywałą zmianę w animacji przedstawiania najlepszego okazu w paczce, dającą wiele emocji.

Nowy silnik oznacza również nową, widoczną na pierwszy rzut oka, jakość rozgrywki. Przed meczami ligowymi możemy zobaczyć m.in. nowe bramy przy wyjściach z tunelu, spersonalizowane dla poszczególnych rozgrywek, podstawki pod piłki, wyrzutnie konfetti, pokazy pirotechniczne (tylko przy finałach, i nie mówię tu o racach), czy też chorągiewki przy narożnikach, które po raz pierwszy są przydzielone dla każdej ekipy. Frostbite wnosi również wiele jakości pod względem tekstur piłkarzy, czy światła, dzięki czemu rozgrywka wygląda na pierwszy rzut oka znacznie bardziej realistycznie, niż w dotychczasowych edycjach. Jako minus (przynajmniej według mnie) należy zaliczyć teksturowanie murawy dla komputerów, która wygląda jak płaski dywan, idiotyczne rozmazanie tekstur pod bardzo ostrym kątem, czy też mroczne barwy podczas spotkań, rozgrywanych przy świetle jupiterów. O ile to nie wina Premier League, że jeszcze nie udostępniono nowej oprawy graficznej zespołowi EA, to o sporym braku w tym wypadku możemy mówić, zwłaszcza, że rozpieszczono fanów przez 2 lata z rzędu dotychczasowymi belkami graficznymi. Oprawa dźwiękowa spotkań stoi na najwyższym poziomie, o czym świadczy masa nowych przyśpiewek, głównie dla klubów z Anglii i Hiszpanii (rozgrywki z tych krajów ekskluzywnie dla FIFY), czy też dodanie hymnu "Hala Madrid, y Nada Mas" przed meczami Realu Madryt u siebie, oraz przy zdobywanej bramce przez "Królewskich" na Estadio Santiago Bernabeu. Nieco lepiej, niż przed rokiem brzmi komentarz duetu Dariusz Szpakowski - Jacek Laskowski, o czym świadczy masa świetnej roboty, wykonanej przy nagrywaniu kwestii do spotkań w "Drodze do Sławy". Przyczepić tutaj mogę się głównie do starych, znanych wszystkim na wylot i wiecznie powtarzanych błędów, czy dodaniu zupełnie nowych łamańców "Szpaka", ogrom śmiechu sprawił mi Anthony "Martjal" podczas spotkań Manchesteru United, czy też czytanie niektórych nazwisk angielskich piłkarzy.

Wiele zmieniło się również w gameplay'u rozgrywki, co można zobaczyć na pierwszy rzut oka, kiedy rozpoczynamy bieg kontrolowanego zawodnika, jednak to nie wszystko. Duży wkład włożono w zwiększenie inteligencji zawodników, co również od razu można zauważyć, bowiem najlepsi piłkarze potrafią bez naszego wezwania wyjść na wolne pole, czy śmielej rozgrywając piłkę z "klepki". Aż do przesady postanowiono wpłynąć na fizyczność rozgrywki, bowiem najsilniejsi gracze w zasadzie przez 1/3 meczu potrafią się zastawiać z piłką w taki sposób, że nie sposób jej odebrać do momentu oddania jej innemu graczowi. Niemałą rewolucją, choć trochę niszczącą zabawę, są nowe sposoby rozgrywania stałych fragmentów gry. Do rzutów rożnych i rzutów wolnych z dalszej odległości od bramki dodano celownik, za pomocą którego dajemy znać, gdzie będziemy dośrodkowywać piłkę (w zasadzie ułatwiło to niemiłosiernie zdobywanie bramek z tych wariantów). Oprócz tego "jedenastki" doczekały się zupełnie innowacyjnego sposobu wykonywania, do którego naprawdę długo trzeba się przyzwyczajać, głównie ze względu na możliwość zmiany pozycji, z której startuje zawodnik, czy rozpoczęcia oddawania strzału poprzez wskazanie kierunku uderzenia. Lekkiej modernizacji doczekały się "wolniaki" z bliższych dystansów, gdzie podobnie, jak przy karnych możemy zmieniać tor biegu do piłki, dzięki czemu mamy więcej wariantów uderzeń.

Podsumowując, FIFA 17 i jej rewolucja w postaci silnika Frostbite jest niebywale wciągająca, co pozwala cieszyć się grą znacznie dłużej (mógłbym porównać to do stanu z FIFY 13, która jako ostatnia dała mi sporo radochy z rozgrywania spotkań), mimo, że posiada sporo niedopracowanych błędów, czy bezużytecznych wariantów zabawy. Miejmy nadzieję, że kolejne aktualizacje poprawią masę niedociągnięć powodujących lekkie odpychanie od produktu kanadyjskich programistów. Ogromny szacunek jednak należy się za trud, włożony w stworzenie fabularyzowanej kariery, czy nowości wizualnych, zwiększających realizm. Zapewne obecne doświadczenia pomogą w produkcji jeszcze lepszej gry, jaką może być FIFA 18.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Recenzja gry FIFA 17! Nowy silnik to "dobra zmiana"? - Gol24

Wróć na gra.pl Gra.pl